//Koniec z naturą! Dlaczego natura nie jest naturalna, a polityka potrzebuje naturalizacji// Joanna Bednarek
Koniec z naturą! Dlaczego natura nie jest naturalna, a polityka potrzebuje naturalizacji Joanna Bednarek
Natura – przynajmniej w znaczeniu, w jakim używamy dziś tego pojęcia – jest stosunkowo świeżym wynalazkiem. Powstała w XVII wieku jako element nowoczesnej filozofii polityki i to właśnie znaczenie w dużym stopniu do dziś określa sposób, w jaki interpretujemy dane, teorie i hipotezy, których dostarcza nauka.
Natura jest dla XVII-wiecznych filozofów polityki tym, co poprzedza stan uspołecznienia – umowa społeczna oznacza dla ludzkiego zwierzęcia wyjście ze stanu natury i rozpoczęcie prawdziwie ludzkiej egzystencji – a jednocześnie jest jego podstawą i uprawomocnieniem. Hobbes, Locke, Spinoza czy później Rousseau rozpoczynają swoje traktaty o polityczności od opowieści o stanie natury lub charakterystyki tych naturalnych właściwości człowieka, które umożliwiają mu stanie się istotą polityczną. Wolność i równość[1] albo nawet prawo do samozachowania[2] to naturalne uprawnienia, które po przejściu do porządku społecznego zostają przeniesione na kogoś innego, ograniczone, opatrzone zastrzeżeniami albo, przeciwnie, dopiero wtedy zaczynają w pełni obowiązywać. Zawsze jednak pozostają koniecznym punktem odniesienia, umożliwiającym charakterystykę powstającego ludzkiego porządku.
Artykuł w całości dostępny jest w wersji drukowanej piętnastego numeru MOCAK Forum.
[1] J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, tłum. Z. Rau, PWN ,Warszawa 1992, s. 56–8; B. Spinoza, Traktat polityczny, w: Traktaty, tłum. I. Halpern-Myślicki, Antyk, Kęty, 2000, § 1–10, s. 338–341; J.J. Rousseau, Umowa społeczna, tłum. A. Paretiatkowicz, Antyk, Kęty 2007, s. 11–14.
[2] T. Hobbes, Lewiatan, tłum. Cz. Znamierowski, Aletheia, Warszawa 2009, s. 210; J. Locke, dz. cyt., s. 253.