//Szpitale, muzea, my// – Elżbieta Sala
Szpitale, muzea, my – Elżbieta Sala
Elżbieta Sala (ur. 1984) – absolwentka filozofii i psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz politologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, doktorantka na Wydziale Filozoficznym UJ, psycholog i psychoterapeuta. W MOCAK-u kieruje Działem Edukacji.
Człowiek znajdujący się w specyficznym stanie psychicznym nie rozumie, że świat ten, który on przecież dostrzega, widzi, zastaje, który jest niewątpliwy, jedyny – nie istnieje w tej formie dla innych ludzi 1. Stanisław Brzozowski
Doskonale pamiętam lęk, jaki towarzyszył mi podczas pierwszych wizyt na oddziałach rehabilitacyjno-psychiatrycznym czy leczenia zaburzeń osobowości w krakowskim szpitalu psychiatrycznym. Odwiedzałam te instytucje w ramach studiów i szkoleń, które przechodziłam. Porusza mnie myśl Bogdana Białka, który w jednym z artykułów napisał, że „lęk przed chorobą psychiczną jest w rzeczywistości lękiem przed »Innym« – obecnym w nas samych. Zamyka nas w sobie obawa, że zostaniemy odrzuceni w ten sam sposób, w jaki sami odrzucamy słabszych od nas”[2]. Nie uważam, że osoby, które zmagają się z problemami psychicznymi, są „od nas” słabsze. Od nas, czyli od kogo? Myślę jednak, że uczucia, które budzi kontakt z przestrzenią szpitala psychiatrycznego, mogą wiązać się z obawami o własną kondycję psychiczną i o los, jaki może nas spotkać, jeśli presja rzeczywistości stanie się zbyt silna.
Niezależnie od tego, jak bardzo opowiadamy się za afirmacją życia, świat, który nas otacza, jak również ten, który nosimy w sobie, niekiedy okazuje się trudny do zniesienia. Być może dlatego pisarz Philip K. Dick stwierdził, że czasami najlepszą reakcją na rzeczywistość jest popadnięcie w obłęd. Czym właściwie jest obłęd? Jedna z propozycji rozumienia tego zjawiska zakłada, że jest to taki stan psychiczny, w którym traci się rozeznanie, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem fantazji. Psychiatrzy i psychoterapeuci na określenie tego zjawiska używają terminu psychoza. Otoczenie widzi dopiero skutki długiego i pełnego cierpienia procesu, który można określić jako „wypisywanie się ze świata”. Człowiek wycofuje swoje uczucia i niszczy emocjonalne więzi łączące go z otoczeniem, rzeczywistość traci znaczenie i rozpada się.
Sztuka jest pomostem
Od niespełna roku z zespołem Działu Edukacji MOCAK-u, Kingą Lubowiecką i Marią Prawelską prowadzę projekty adresowane do osób leczących się psychiatrycznie, będących na etapie rehabilitacji po przeżytych kryzysach psychotycznych. Praca z pacjentami w Muzeum nie ma charakteru terapii, choć pełni funkcje wspierające proces leczenia. Myślę, że sama obecność w przestrzeni instytucji, jaką jest muzeum sztuki, wspiera ich w żmudnym procesie powracania do zdrowia – w odbudowywaniu emocjonalnych więzi ze światem. Jest to też cenne i rozwijające doświadczenie dla zespołu Muzeum, dlatego też projekt realizowany z Oddziałem Psychiatrycznym – Rehabilitacyjnym Specjalistycznego Szpitala im. dr. J. Babińskiego w Krakowie nosi nazwę Twórcza wymiana. Pacjenci zapoznają się z dziełami prezentowanymi na wystawach w MOCAK-u, a następnie tworzą swoje własne prace, które potem są omawiane. W trakcie zajęć obecny jest personel szpitala, pracownicy Muzeum mają zapewnione wsparcie w sytuacjach, które mogą wydać im się niejasne bądź trudne. Tego typu projekty dają więc szansę na spotkanie z wyjątkowym obszarem rzeczywistości społecznej, w warunkach sprzyjających jego rozumieniu.
Warsztaty organizowane przez MOCAK dają zarówno pacjentom oddziału psychiatryczno-
-rehabilitacyjnego, jak i pracownikom Muzeum impuls do integracji tych aspektów siebie, które być może trudniej jest przyjąć. W trakcie tych spotkań do głosu dochodzi twórcza, dojrzała część pacjentów, pojawia się myśl, „że mogliby być zdrowi” i że być może w świecie poza szpitalnym jest coś przyjaznego, gotowego ich przyjąć, pomimo ich trudności. Osoby goszczące grupę integrują i akceptują myśli o swoich ograniczeniach.
Codzienność szpitala i muzeum jako takiego nie jest pozbawiona podobieństw. Krakowski szpital psychiatryczny, potocznie zwany Kobierzynem, ma swoją siedzibę w niewielkich zabytkowych budynkach, usytuowany jest w pięknym parku na obrzeżach miasta. W jednym z budynków mieści się teatr, jego ściany zdobią wielkoformatowe obrazy. W szpitalu znajduje się około tysiąca prac pacjentów zgromadzonych przez instytucję w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Poszczególne oddziały organizują ekspozycje stałe, wystawy indywidualne, wernisaże, spektakle, aukcje, na których można kupić ceramikę wykonaną w specjalnych pracowniach. Sztuka jest pomostem pomiędzy rzeczywistością szpitala a muzeum.
Równie wzbogacająca jest dla nas współpraca z Centrum Seniora prowadzonym przez Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Psychiatrii i Opieki Środowiskowej czy warsztaty organizowane dla uczniów Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 2 w Krakowie, placówki przeznaczonej dla dzieci i młodzieży przewlekle chorych, w tym z zaburzeniami psychicznymi, leczonych w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika oraz w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Współpracujemy również z Fundacją Wspólnota Nadziei prowadzącą Centrum Nauki i Życia „Farma” – ośrodek pobytu stałego, pracy, terapii i rehabilitacji oraz rekreacji dla dorosłych osób z autyzmem. Każda z tych grup wniosła duży wkład w rozwój zespołu Działu Edukacji, zarówno zawodowy, jak i osobisty. Wizyty pacjentów rezonują na całe Muzeum.
To nie jest jakkolwiek
Za podstawową kompetencję potrzebną do prowadzenia tego typu projektów uważam umiejętność wczucia się w sytuację osoby przeżywającej świat inaczej przy zachowaniu własnej odrębności. Zdolność dostrzeżenia i uznania rzeczywistości drugiego człowieka bez zaprzeczania prawdzie własnych przeżyć sprawia, że żadna ze stron nie wychodzi
ze spotkania bez czegoś nowego: nowych myśli, odmiennej perspektywy, a to wzbogaca i zmienia.
Choć może wydawać się to zaskakujące – najtrudniejsze momenty naszej pracy nie wydarzyły się w trakcie współpracy ze wspominanymi instytucjami i organizacjami. Na jednych z warsztatów, które odbyły się w ramach Tygodnia Osób Niepełnosprawnych, pojawił się mniej więcej osiemdziesięcioletni mężczyzna, w którego przeżyciu każdy człowiek, z którym rozmawiał, był jego babcią. Kiedy po oprowadzaniu zaprosiliśmy grupę do stworzenia własnych prac, mężczyzna ten siedział samotnie, jednak czułam, że jego stan znacząco wpływa na nastrój całej grupy. Myślę, że budził on lęk w pozostałych uczestnikach zajęć. Podeszłam do niego i zaprosiłam go do rysowania, powiedział: „Ale ja nie potrafię, babciu”. Zaczęłam tworzyć rysunek, opowiadając mu, co robię, i poprosiłam go, by coś dorysował. Starszy pan wziął pisak w dłoń, wykonał parę ruchów, po czym zapytał: „Ale czy dobrze, babciu? Czy ja to dobrze robię?”. Powiedziałam mu: „Niech pan robi to tak, jak pan czuje”, odpowiedział: „Czyli mogę to robić jakkolwiek?”, „Nie, proszę rysować tak, jak pan czuje, to nie jest jakkolwiek”. Mężczyzna ku zdumieniu opiekunek zaczął rysować. Na początku nieśmiało, następnie otworzył książkę i przedstawił w niej mężczyznę, podpisał: „Żołnierz”. Kiedy zobaczyłam ten rysunek, powiedziałam: „Może teraz narysuje pan babcię. Proszę narysować babcię, tyle pan o niej mówi”. Czułam, że grupa zamarła i z uwagą przygląda się temu, co robi mężczyzna. Starszy pan narysował postać, po czym śmiejąc się niemal przez łzy, wskazywał na portret i mówił: „Babcia”. Grupa zaczęła również śmiać się, czując jakby ulgę. Pytałam dalej: „Jak babcia była ubrana?”, „Czy miała fartuch?”, „Czy były na nim kwiaty?” – „Tak, były” – mówił mój rozmówca. „Proszę to narysować” – „Co jeszcze babcia miała?” – „Babcia miała świnie, miała krowę, miała worek ziemniaków, miała sad” – „Proszę, niech pan to narysuje”. Starszy pan rysował, a całej grupie zamarło serce. Na ostatnim wykonanym podczas warsztatów rysunku przedstawił siebie obok babci, w tle narysował dom i psa
(rysunek na sąsiedniej stronie).
Laboratoria współpracy społecznej
Konfrontowanie się z odrzucanymi czy zaprzeczanymi aspektami świata po to, by móc prawdziwie spotkać się z drugim człowiekiem, sprawia, że możliwe staje się bardziej całościowe i pogłębione rozumienie siebie oraz innych, mocniej czuje się grunt pod stopami, sprawy zyskują znaczenie. Tego typu doświadczenia wzmacniają i integrują zespół, nie pozostają bez odzewu ze strony zapraszanych grup. Poruszające są informacje zwrotne od adresatów naszych działań i terapeutów. Często okazuje się, że w Muzeum mogą dziać się rzeczy niespotykane: osoba wycofana zaczyna tworzyć, osoby z autyzmem aktywnie pracują, siedząc obok siebie przy niewielkim stole, w grupach pojawia się inicjatywa. Pacjenci z krakowskiego Oddziału Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic, dowiedziawszy się od terapeutów o możliwości odwiedzenia Muzeum, początkowo wykazywali dużą rezerwę: przez kilka tygodni rozważali, czy w ogóle odpowiadać na zaproszenie. Propozycja kolejnej wizyty wyszła już oddolnie, została poparta wstępną organizacją i sporządzeniem listy chętnych.
Profesor Dorota Folga-Januszewska powiedziała w jednej z audycji, że „muzea to małe laboratoria współpracy społecznej, które dziś bardzo się zmieniają”. MOCAK wpisuje się w ten kierunek zmian, inicjuje proces mający na celu integrację społeczną, między innymi poprzez konfrontację z tym, co odmienne, z „innym w nas”. Na koniec jeszcze dodam, że bardziej niż „inny” wolę słowo „różny”. W moim odczuciu nie zakłada ono takiej przepaści pomiędzy dwiema, właśnie różnymi osobami.
Na kolejnych stronach znajduje się galeria wybranych prac powstałych w ramach programu Muzeum bez barier, realizowanego przez Dział Edukaji MOCAK-u. Jednym z najważniejszych celów, do których dąży Muzeum, jest uczynienie sztuki dostępną dla jak najszerszego grona odbiorców. Współpracując z instytucjami i organizacjami działającymi na rzecz osób zagrożonych różnymi formami wykluczenia, tworzymy zróżnicowane, długofalowe projekty będące odpowiedzią na potrzeby konkretnych grup.
[2] B. Białek, Każdy może zachorować psychicznie, „Tygodnik Powszechny” 2013, nr 3, http://tygodnik.onet.pl/1,79499,druk.html [data dostępu: 9.10.2013].