//Ludzie z żelaza// Jaśmina Wójcik
Ludzie z żelaza Jaśmina Wójcik
Ludzie z żelaza
Jaśmina Wójcik
Moja fascynacja byłą klasą robotniczą rozpoczęła się od zapatrzenia w przeskalowanie formy, prostotę i lapidarność rzeźb socrealistycznych. Zawsze urzekały mnie one – nieporadne, niedoskonałe i wręcz złe z akademickiego czy czysto estetycznego punktu widzenia. Widziałam w nich marzenie o potędze. Patetyczne gesty, wzniesione czoła, spracowane ręce ogromne jak bochny chleba. Od formalnej fascynacji płynnie przeszłam do rzeczywistego zainteresowania wykluczoną w otaczającym mnie świecie grupą. Zainteresowali mnie ci, którzy zostali porzuceni i uznani za niepotrzebnych (podobnie jak sztuka socrealizmu). Ciekawiły mnie ich życia i historie. Rozpoczynałam poszukiwania na własną rękę, rozwieszając ogłoszenia pośród robotniczych osiedli warszawskiej dzielnicy Ursus. Narażałam się na nieufność, ale także na ich ciekawość (zaznaczałam: „artystka poszukuje chętnych do udziału w projekcie artystycznym”). Status artystki kusił? Dawał nadzieję? A może po prostu intrygował? Często stawałam się jedynym adresatem żali i pretensji po utraconej pracy. Jakby to na mnie spoczywała odpowiedzialność za ich obecny status. Wiedziałam jednak, że tak będzie – liczyłam się z tym, podejmując wysiłek dotarcia do nich. Dlaczego mimo to się zdecydowałam? Chciałam oddać im głos, mając nadzieję (jak zawsze idealistyczną), że zostanie wysłuchany, zrozumiany i dzięki temu sytuacja się już nie powtórzy.
Artykuł w całości dostępny jest w wersji drukowanej dziesiątego numeru MOCAK Forum.